Jarosław Gowin – podwójna wpadka na Facebooku
Na profilu Jarosława Gowina pojawił się bzdurny łańcuszek. Okazało się też, że administrator profilu nie potrafi robić print screenów.
Na stronie ministra sprawiedliwości Jarosława Gowina na Facebooku wklejono w tym tygodniu taki komunikat:
Facebook zaczął wymagać od administratorów fanowskich stron opłat za promowanie ukazujących się na nich wiadomości i ograniczył ich widoczność. W konsekwencji tylko 10% spośród Was będzie mogło zobaczyć to, co publikujemy na naszym fanpage’u.
Aby nadal móc oglądać nasze wpisy i dowiadywać się nowych, ciekawych rzeczy, wystarczy dodać nas do listy zainteresowań.
Oto, jak to zrobić.
Wejdźcie na stronę naszego fanpage’u i kliknijcie w znaczek
LUBIĘ TO. Po rozwinięciu listy należy wybrać opcję
„Dodaj do listy zainteresowań”.
Facebook uprzedza, że jeśli tego nie zrobicie, wszelkie publikowane informacje ze stron, które chcecie śledzić, przestaną się Wam wyświetlać na Waszej tablicy głównej.
Ten komunikat jest nieprawdziwy i swego czasu nabrało się na niego wielu administratorów stron na Facebooku. Dodanie do listy zainteresowań sprawi tylko, że… strona pojawi się na liście zainteresowań. Nie wpłynie to w żaden sposób na częstotliwość wyświetleń postów na tablicy Facebooka. Ta jest wynikiem algorytmu, który uwzględnia m.in naszą aktywność wobec danej strony w przeszłości.
To jednak nie koniec wpadek, bo na dołączonym do postu zrzucie ekranu z Facebooka… widać dosłownie wszystko – kto publikuje za Gowina posty na fanpage’u (najprawdopodobniej Katarzyna Zawada, szefowa jego biura), oraz wyniki wyszukiwania porady „jak zrobić print screeny” w wyszukiwarce Babylon. Najwyraźniej pani Katarzyna Zawada w sprawie print screenów nie dokształciła się wystarczająco, bo zamieszczony na Facebooku obrazek wyglądał fatalnie.
Nic dziwnego, że ostatecznie został on usunięty ze strony ministra. Zdjęcie publikujemy za serwisem deser.pl